Powiem tak, poszło szybko i gładko. Mało postojów, dość fajne tempo i parę „smaczków”. Na minus mogę zaliczyć tylko gościa (pieszego nie uczestniczącego w przejeździe) który w pewnym momencie trasy, postanowił chodzić po przejściu dla pieszych, drzeć mordę za przeproszeniem i „wyłapywać” rowerzystów. Myślałem, że obejdzie się bez przejechania podchmielonego jegomościa, ponieważ zszedł mi z drogi namierzając inną ofiarę. Jednak w ostatniej chwili zmienił zdanie i skierował się na mnie. Dałem po hamplach, a ten łapiąc mnie za kierownicę rzekł : „nie wizisz, że zielone jest??(chyba chodziło mu o czerwone) zatrzymaj się ku**a” i chciał mi przekazać zapewne inne cenne uwagi, ale znudziło mnie jego towarzystwo, wyszarpnąłem kierownicę i pokulałem się ze znajomymi dalej. Nic nie powiedziałem. (Natomiast Cookie po fakcie pouczył mnie co mówić w takich sytuacjach, (dzięki Cookie, jesteś Słita$ny! :*) a na serio to rzeczywiście – figurowaliśmy jako kolumna, a kolumna nie ma przymusu zatrzymywania się na światełkach. Mniej więcej tak to ujął).Zazwyczaj daję ludziom powiedzieć co myślą. Jeżeli nie są to wyżyny intelektualne to nie wdaję się w dyskusje. Chyba nie byłem pierwszy i ostatni ponieważ tu i ówdzie inni uczestnicy Masy „złorzeczyli” temu Panu.
Następnym spotkanym ale totalnym idiotą był totalny idiota w szarym sedanie, to był chyba stary opel omega. Nie wiem przed kim chciał się popisać ale urządził sobie na zakręcie drifting, prawie potrącając 5 naszych rowerzystów. Na szczęście się odsunęli w porę. Opony zapiszczały, a w ciasnym zakręcie cykliści przeklinali w duchu oraz zewnętrznie totalnego idiotę. Po nim zostało tylko niesmaczne wspomnienie i może ciche życzenie, że jadąc 70km/h bezpośrednio obok kolumny rowerzystów natknie się na policję osłaniającą przejazd, która akurat się tam znajdowała. Oby.
Jeśli chodzi o przyjemniejsze aspekty to na pewno pozytywna atmosfera. Tu i tam, przed Tobą i za Tobą słychać szuranie opony o oponę. Stosunki błotnik-opona również często widziane/słyszane. Nikt się nie burzył, jeśli się na kogoś wpadło. Nawet jeżeli część z naszych rowerzystów – grupa głośna – świstała, dzwoniła, bębniła, krzyczała, trąbiła… Jeżeli komuś przeszkadzało, westchnął pod nosem nie zwracając uwagi i nie psując atmosfery.
Piesi robili nam zdjęcia i ogólnie na finiszu zostaliśmy przyjęci jak Tour de Pologne. Dziesiątki wystawionych rąk po to by przybić pionę :D Oczywiście podjeżdżałem i klapałem łapa za łapą, grunt to zabawa i otwartość. Ludzie dziękowali i uśmiechali się. To było świetne. Kit. nawet powiedział : „ha, no nawet ja mogę się poczuć przez chwilę bohaterem”. W istocie było bardzo miło. Na końcu usłyszeliśmy, że było nas tysiąc-coś tam i podnieśliśmy nasze maszynki :) Następnie Jakiś facet (sprawdzam właśnie jak się nazywał… o jest!) Przemysław Owczarek zaprezentował nam fragmenty z jego tomiku poezji „Cyklist”. Było i o rowerach i o grzybach i o przyprawianiu mięsa – bardzo soczyście. Jak uda mi się gdzieś zdobyć choćby fragmenty, to oczywiście się nimi z Wami podzielę.
Zachęcam do brania udziału w Masie, bo przecież o to chodzi, żeby w Masie było jak najwięcej Masy. No i oczywiście się dobrze bawić, poznawać nowych i pozytywnych ludzi z tą samą korbą co my – rowerową :D


Bilans masy: jedna skrzywiona tarcza hamulcowa dzięki pani, która rozmawiała patrząc się w oczy swojemu partnerowi zamiast przed siebie (-: Ale poza tym rzeczywiście, jedna z pierwszych mas w tym sezonie na których utrzymywaliśmy zdrowe tempo.
OdpowiedzUsuńNo i warto jeszcze wspomnieć o panu który przy Placu Szembeka krzyczał do straży miejskiej: Zdejmijcie stringi! Jak w familiadzie, zdejmijcie stringi!
KURDE KURDE KURDE KURDE! Zapomniałem o nim napisać /sciana/ xD
OdpowiedzUsuńTak, był facecik który jak wyżej wykazał się nie lada odwagą/głupotą i wykrzykiwał w/w niecne obelgi.
Wydawało mi się że z familiadą to było tak:
Strażnik: Pan skończy te żarty
Pan od stringów: Żarty to mogą być w Familiadzie, pogadam z Panem jak Pan zdejmie stringi. Niech Pan zdejmie stringi!
O, właśnie leci w TV Familiada :)
OdpowiedzUsuń