Zdjęcie Fu.
Mam nadzieję, że na Was zrobiło takie wrażenie jak na mnie.
A masz Fu za wszystkie wredne komenty!
czwartek, 19 listopada 2009
O musicalach. Krótko
Przyznam szczerze, że kompletnie czasu nie mam, nie posiadam i nic nie wskazuje na to żebym go miał więcej :(
Z racji tego, iż niby jestem maturzystą 2010 :P muszę ostro wkuwać. Chodzę na szereg fakultetów, zajęć blablabla. Cokolwiek mogłoby mi pomóc xD
Wczoraj skojarzyłem, że matematyka którą mam w środy przyszła jakoś dziwnie za szybko. Cały tydzień mi zszedł z prędkością jednego dnia. Jakbym miał dwie matmy pod rząd. No cóż. Nie ogarnięty jestem.
Chciałem Wam dzisiaj przedstawić radosną inicjatywę. Musical Publiczny, ale i z zaskoczenia :)
Można? Można :)
W przyszłości więcej o Flash Mobach :)
Z racji tego, iż niby jestem maturzystą 2010 :P muszę ostro wkuwać. Chodzę na szereg fakultetów, zajęć blablabla. Cokolwiek mogłoby mi pomóc xD
Wczoraj skojarzyłem, że matematyka którą mam w środy przyszła jakoś dziwnie za szybko. Cały tydzień mi zszedł z prędkością jednego dnia. Jakbym miał dwie matmy pod rząd. No cóż. Nie ogarnięty jestem.
Chciałem Wam dzisiaj przedstawić radosną inicjatywę. Musical Publiczny, ale i z zaskoczenia :)
Można? Można :)
W przyszłości więcej o Flash Mobach :)
sobota, 7 listopada 2009
Jestem głupi.
Ponieważ, dlategoż.
Nic nie piszę,czasu nie mam.
Zmieniłem adres na "fajniejszy" ale jak niby czytelnicy spoza moich znajomych mają tu się dostać? Nie znają adresu.
UWAGA: ZA PARĘ DNI ADRES ZMIENIĘ NA POPRZEDNI, PÓŹNIEJ UMIESZCZĘ NOTKĘ O ZMIANIE ADRESU NA TERAŹNIEJSZY.
Spróbuję zmazać winy.
Mam dużo przygotowanych tekstów. Muszę powstawiać.
Wybaczcie za niedołężność umysłową.
Pozdrawiam
Nic nie piszę,czasu nie mam.
Zmieniłem adres na "fajniejszy" ale jak niby czytelnicy spoza moich znajomych mają tu się dostać? Nie znają adresu.
UWAGA: ZA PARĘ DNI ADRES ZMIENIĘ NA POPRZEDNI, PÓŹNIEJ UMIESZCZĘ NOTKĘ O ZMIANIE ADRESU NA TERAŹNIEJSZY.
Spróbuję zmazać winy.
Mam dużo przygotowanych tekstów. Muszę powstawiać.
Wybaczcie za niedołężność umysłową.
Pozdrawiam
poniedziałek, 26 października 2009
Coca-Cola Vanilla from Berlin
Cola Vanilla można kupić na Wolskiej "Olimpijce". Otwarte od rana w niedzielę, przystanek Park Moczydło w kierunku OS Górczewska. ok.7 zł za litr (można też spotkać 1,5 L za 8zł).
Fajna sztywna butelka, trochę w stylu retro jest na prawdę twarda, powód? Zagramanicą także plastikowe butelki są zwrotne.
Jeśli chodzi o smak to jest jeszcze delikatniejsza niż wcześniej opisywana tradycyjna Coca-Cola z Berlina, przy czym ta kusi aromatem wanilii.
Piję schłodzoną i smakuje...tak jakby do Coca-Coli ktoś wrzucił łyżeczkę waniliowych lodów Algidy. Przepysznie!
Ocena: Jest wporzo! Polecam :D
Za butlą znajduje się moje Mroczne Centrum Dowodzenia (swoją drogą Hewlett Packard ProBook 4510s - jakby ktoś szukał laptopa który podźwignie więcej niż worda -> ku mojemu zaskoczeniu obsługuje również wiele z najnowszych pozycji wśród gier i to bez żadnej czkawki :D niby biznesowy,ale dla gracza też się nada) i mój kubek z Garfieldem!
niedziela, 25 października 2009
Lektura na niedzielę, cz2
A tutaj wizja Dekalogu w słowach Herberta. Warto porównać oba utwory.
Dziesięć ścieżek cnoty
I. Bogów nie należy wzywać na pomoc nawet w przypadkach krańcowych, bowiem w tym czasie mogą być zajęci czymś innym, a zbytnia nasza natarczywość może wywołać skutek wręcz odwrotny. Poza tym jest rzeczą wątpliwą, czy jakikolwiek komunikat ludzki mógł się przedostać do ich uszu, z powodu lawin, wybuchów decybeli, nie mówiąc o magnetycznych burzach.II. Należy kochać Bogów, bo to oczyszcza serce.
III. Wiele wskazuje na to, że pietyzm w stosunku do rodziców, opieka nad ubogimi, starcami, sierotami, troskliwy stosunek do zwierząt - są miłe Nieśmiertelnym.
IV. Modlić można się wszędzie. Najgorszym miejscem są świątynie. Panuje tam zaduch.
V. Nie zabijać. Starać się dobrze myśleć o ludziach, wypożyczając im od święta przeróżne zalety. Strzec się obmowy, która jest najplugawszym rodzajem skrytobójstwa.
VI. W miłości zmysłowej unikać przesady, ale także nadmiernych skrupułów. Lepsza jest w przyrodzie para szczęśliwych kochanków, niż powikłany związek subtelnych neurasteników. Zwłaszcza jego dzietna wersja oglądająca ponury spektakl codziennych katusz protoplastów.
VII. Starać się być szczęśliwym, bo tylko tacy ludzie mogą dać szczęście innym.
VIII. Kraść można w zakresie, w jakim to jest potrzebne do nagiego życia. Nie robić z tego ideologii.
IX. Unikać ideologii, które obiecują ostateczne wyzwolenie ludzkości. Obdarzeni cząstką wolności, powinniśmy ją natychmiast ograniczyć, ze względu na dobro bliźniego.
X. Istnieją tylko grzechy duchowe. W grzechy ciała wpisana jest kara - paraliż postępowy rozpustników, otłuszczenie serca zbyt lekkomyślnie biesiadujących, donosicieli - platfusy.
Zbigniew Herbert
Lektura na niedzielę
Zapraszam do lektury poniższego tekstu. Miałem przyjemność zetknąć się z nim jakieś 3 tygodnie temu i czekał na wrzucenie. Ciekawe, łatwe i krótkie ( nie męczące). Niestety autor ma dużo racji.
Arthur Hugh Clough "Najnowszy Dekalog"
Będziesz miał Boga jednego; nie paru
Nikt dziś rujnować się nie ma zamiaru.
Żaden przez ciebie nie będzie wielbiony
Bałwan - prócz, ma się rozumieć, Mamony.
Nie będziesz rzucał klątw; tylko skląć wroga -
Rzecz miła, ale zemsta nie dość sroga.
W kościele bywać masz każdej niedzieli -
Świat cię respektem bez miary obdzieli.
Czcij ojca swego oraz matkę swoją -
Pokorni młodzi łatwiej starych doją.
Sam nie zabijaj; po cóż gwałty szerzyć?
Wystarczy, jeśli nie pomożesz przeżyć.
Cudzołożenie rzuć - nie w imię cnoty,
Lecz by nie wdepnąć w niemiłe kłopoty.
Nie kradnij - zbyt to ryzykowna praca,
A cichy szwindel bardziej się opłaca.
Nie świadcz fałszywie - z tego waśń gotowa;
Bezpieczniej działa dyskretna obmowa.
Nie zazdrość bliźnim; konkurencją zdrową
Raczej w ruinę wtrąć ich finansową.
W sumie - wystarczy ci miłować Pana:
Przesada nie jest natomiast wskazana
Gdzie indziej; zwłaszcza, Boże broń, bliźniego
Nie miłuj bardziej niż siebie samego.
Arthur Hugh Clough "Najnowszy Dekalog"
Będziesz miał Boga jednego; nie paru
Nikt dziś rujnować się nie ma zamiaru.
Żaden przez ciebie nie będzie wielbiony
Bałwan - prócz, ma się rozumieć, Mamony.
Nie będziesz rzucał klątw; tylko skląć wroga -
Rzecz miła, ale zemsta nie dość sroga.
W kościele bywać masz każdej niedzieli -
Świat cię respektem bez miary obdzieli.
Czcij ojca swego oraz matkę swoją -
Pokorni młodzi łatwiej starych doją.
Sam nie zabijaj; po cóż gwałty szerzyć?
Wystarczy, jeśli nie pomożesz przeżyć.
Cudzołożenie rzuć - nie w imię cnoty,
Lecz by nie wdepnąć w niemiłe kłopoty.
Nie kradnij - zbyt to ryzykowna praca,
A cichy szwindel bardziej się opłaca.
Nie świadcz fałszywie - z tego waśń gotowa;
Bezpieczniej działa dyskretna obmowa.
Nie zazdrość bliźnim; konkurencją zdrową
Raczej w ruinę wtrąć ich finansową.
W sumie - wystarczy ci miłować Pana:
Przesada nie jest natomiast wskazana
Gdzie indziej; zwłaszcza, Boże broń, bliźniego
Nie miłuj bardziej niż siebie samego.
środa, 21 października 2009
Na prawdę...
...przepraszam za przerwy w pisaniu. Jest to spowodowane aktualnym zapierniczem w szkole mojej kochanej. Obiecuję już niedługo szerszy tekst o charakterze kulinarnym. Potrawa dla smakoszy i leniuchów - dla facetów! :)
Obecnie nie za bardzo mam siłę/czas pisać. Mam powiedzmy 9 lekcji, później powiedzmy bieg do domu, grzanie patelni,obiadek i na trening czy zajęcia dzięki którym nadrobię 2 lata opieprzania się.
Chciałbym Wam jednak powiedzieć, że jednak w szkole nie zawsze jest smutno.
Oto efekt nudów na lekcji j.polskiego.
W przyszłości zamierzam założyć salon tatuażu&piercingu :P Co Wy na to? :P
Pozdrawiam i dzięki za komentarze.
Obecnie nie za bardzo mam siłę/czas pisać. Mam powiedzmy 9 lekcji, później powiedzmy bieg do domu, grzanie patelni,obiadek i na trening czy zajęcia dzięki którym nadrobię 2 lata opieprzania się.
Chciałbym Wam jednak powiedzieć, że jednak w szkole nie zawsze jest smutno.
Oto efekt nudów na lekcji j.polskiego.
W przyszłości zamierzam założyć salon tatuażu&piercingu :P Co Wy na to? :P
Pozdrawiam i dzięki za komentarze.
środa, 14 października 2009
Ej, no bez jaj...
O 11:30 budzi mnie moja mama za pomocą telefonu,chociaż jest w pokoju obok. Wie co jest skuteczniejsze... xD
Odkładam telefon, patrzę przez okno i widzę:
Odkładam telefon, patrzę przez okno i widzę:
i mówię "o k**wa...".
Chciałem pojechać do Kitraka na rowerze. Jak będzie taka zadyma jak teraz ( nie chodzi mi o sam śnieg, ale o wiatr który bez problemu zdjąłby mnie z roweru) to się zastanowię...
To co, może ulepimy bałwana?
Wstałem przed 7 i wyszedłem z moimi psami na spacer. Po paru krokach uświadomiłem sobie, że to białe spadające z nieba i osiadające na moim czarnym psiaku, to to jest śnieg. No cóż, przyroda i pogoda wariują.
Pewnie część z Was niezastanawiała się skąd się bierze/ jak powstaje śnieg . Niesłychanie ciekawe jest to, iż nie da się spotkać dwóch identycznych płatków śniegu. Uh, niesamowite.
Dzisiaj DzieńDręczyciela Nauczyciela. Co mi do tego? Jesteśmy zwolnieni z zajęc lekcyjnych. Ej, to znaczy że nie mam fakultetów do 18 hurray!
Co z tym faktem zrobię? No cóż, zaraz po napisaniu posta idę w kimono (wczoraj wróciłem do treningów karate :D ), następnie poczytam jakąś książkę czekając na kuriera który zadzwonił do mnie obwieszczając swoim zbawiającym głosem - "Yyyy, mam paczkę dla Pana /tu wymienia adres/, paczka bezpłatna, yyyy, nie chcę Panu skłamać,yyy to tak 10:30-13:00 będzie". Fantastycznie!
Zamówiłem w końcu nowy kask. Na dready przyjdzie pora. Z moich kudłów wyszłyby za krótkie i wyglądałbym jak kosmita, toteż chciałem sobie doczepić. Facet od którego miałem kupić dready (90% syntetyki 10% naturalne) osrał mnie i się nie odzywał. Ciekawe, że ZAWSZE mam takie szczęście jeśli chodzi o interesy, że jest różowo, a później ktoś się nie odzywa. Przecież się nie obrażę jak ktoś powie "nie sorry, kupiłem inny". Ale widać nawet na to co po niektórzy jaj nie mają.
Zamówiłem kask 661 evolution distressed. Niedługo zamieszczę notkę , jak się sprawuje (jeżeli będę miał szansę przetestować - pada śnieg ;/) . Aha, co do kasków to niezła ruletka, bo w sklepach rowerowych nie ma - są tylko zwykłe kaski,podstawowe modele - ponieważ nie opłaca im się zamawiać każdego modelu w każdym rozmiarze. Zostaje Wujek Internet. Trzeba zmierzyć baniak i dobrać za pomocą rozmiarówki. Mam równo 56 w obwodzie nad oczami i uszami. Tak się mierzy. I tu klops, pasują takie rozmiary - S (54cm-56cm) i M (56cm-58cm). Na szczęście miałem okazję przymierzyć eMkę i stwierdzić, że jest za duża. Zostaje eSka. Oby pasował bo to jedyne co mi zostało (dramatycznie zabrzmiało).
No to odbiorę kask i dokulam się na rowerku do Kitraka, posłuchać winyli. Taaa, to jest to!
Pozdrawiam i idę spaać.
Pewnie część z Was niezastanawiała się skąd się bierze/ jak powstaje śnieg . Niesłychanie ciekawe jest to, iż nie da się spotkać dwóch identycznych płatków śniegu. Uh, niesamowite.
Dzisiaj Dzień
Co z tym faktem zrobię? No cóż, zaraz po napisaniu posta idę w kimono (wczoraj wróciłem do treningów karate :D ), następnie poczytam jakąś książkę czekając na kuriera który zadzwonił do mnie obwieszczając swoim zbawiającym głosem - "Yyyy, mam paczkę dla Pana /tu wymienia adres/, paczka bezpłatna, yyyy, nie chcę Panu skłamać,yyy to tak 10:30-13:00 będzie". Fantastycznie!
Zamówiłem w końcu nowy kask. Na dready przyjdzie pora. Z moich kudłów wyszłyby za krótkie i wyglądałbym jak kosmita, toteż chciałem sobie doczepić. Facet od którego miałem kupić dready (90% syntetyki 10% naturalne) osrał mnie i się nie odzywał. Ciekawe, że ZAWSZE mam takie szczęście jeśli chodzi o interesy, że jest różowo, a później ktoś się nie odzywa. Przecież się nie obrażę jak ktoś powie "nie sorry, kupiłem inny". Ale widać nawet na to co po niektórzy jaj nie mają.
Zamówiłem kask 661 evolution distressed. Niedługo zamieszczę notkę , jak się sprawuje (jeżeli będę miał szansę przetestować - pada śnieg ;/) . Aha, co do kasków to niezła ruletka, bo w sklepach rowerowych nie ma - są tylko zwykłe kaski,podstawowe modele - ponieważ nie opłaca im się zamawiać każdego modelu w każdym rozmiarze. Zostaje Wujek Internet. Trzeba zmierzyć baniak i dobrać za pomocą rozmiarówki. Mam równo 56 w obwodzie nad oczami i uszami. Tak się mierzy. I tu klops, pasują takie rozmiary - S (54cm-56cm) i M (56cm-58cm). Na szczęście miałem okazję przymierzyć eMkę i stwierdzić, że jest za duża. Zostaje eSka. Oby pasował bo to jedyne co mi zostało (dramatycznie zabrzmiało).
No to odbiorę kask i dokulam się na rowerku do Kitraka, posłuchać winyli. Taaa, to jest to!
Pozdrawiam i idę spaać.
wtorek, 13 października 2009
Szkolna masakra piłą mechaniczną
Któregoś ranka poprzedniego tygodnia usłyszałem w radiu wiadomość która mniej więcej była o tym, że młody chłopak wściekły i zmęczony przez szkołę, zakradł się w nocy pod swoje liceum i wybił ok.10 szyb. Nie znaleźliby winnego gdyby nie monitoring szkolny. Nie pomogły wcale nagrania tegoż chłopaka ponieważ był zamaskowany,ale popełnił niesamowity błąd - podjechał swoim i jak to określono "charakterystycznym rowerem". Od razu pomyślałem, to mógłbym być z powodzeniem ja. Jestem zmęczony szkołą, nauczycielami, głupimi ludźmi. Wybicie paru szyb w akcie cichej desperacji to nic wielkiego, charakterystyczny rower? Też posiadam (nie chwaląc się).
Szkoda, że teraz chłopakowi który miał ciśnienie grozi 5 lat pozbawienia wolności. Bez przesady, zbite pvc i trochę szkła to nie przestępstwo. Niech zapłaci i już.
Nie mam nic większego przeciwko władzom, policji itp. Nie rozumiem tego całego "JP100%". Wymysł idiotów.
Niestety troszeczkę prawdy mają,dokładniej wtedy gdy nasi Szeryfowie z Teksasu podczas patroli boją się wejść głębiej na osiedla aby nie dostać wpi***olu od miejscowych.A od czego są?
Pokazują za to niesamowitą konsekwencje w ściganiu takich przestępców jak właścicieli psów nie sprzątających kup ich pupili i tych złoczyńców przechodzących na czerwonym bądź migającym zielonym świetle. Żenada proszę państwa. No ale trochę w złą stronę idę.
Powracając do szkolnych spraw, jestem załamany tym że (pożalę się Wam) udzielam się na matmie jak mogę i ch*j z tego mam. Porównanie do innych - Wilk 2x45min przy tablicy (jestem nowym profesorem matmy w mojej klasie) dostaję jeżeli w ogóle coś to plusa :/ Ktokolwiek rozwiązuje zadanie na tabuli przez powiedzmy 5 min - dostaje 4. Gdzie sprawiedliwość? Nie zamierzam wylewać tutaj swoich żali ponieważ dzisiaj już zaatakowałem nauczycielkę krzesłem i mi ulżyło.
Poniżej przedstawiam Wam fotkę obrazującą zarówno filozofię mituwisizmu jak i systemu oceniania i bla bla bla. Po lewej moja praca, po prawej Kitraka. Enjoy.
Szkoda, że teraz chłopakowi który miał ciśnienie grozi 5 lat pozbawienia wolności. Bez przesady, zbite pvc i trochę szkła to nie przestępstwo. Niech zapłaci i już.
Nie mam nic większego przeciwko władzom, policji itp. Nie rozumiem tego całego "JP100%". Wymysł idiotów.
Niestety troszeczkę prawdy mają,dokładniej wtedy gdy nasi Szeryfowie z Teksasu podczas patroli boją się wejść głębiej na osiedla aby nie dostać wpi***olu od miejscowych.A od czego są?
Pokazują za to niesamowitą konsekwencje w ściganiu takich przestępców jak właścicieli psów nie sprzątających kup ich pupili i tych złoczyńców przechodzących na czerwonym bądź migającym zielonym świetle. Żenada proszę państwa. No ale trochę w złą stronę idę.
Powracając do szkolnych spraw, jestem załamany tym że (pożalę się Wam) udzielam się na matmie jak mogę i ch*j z tego mam. Porównanie do innych - Wilk 2x45min przy tablicy (jestem nowym profesorem matmy w mojej klasie) dostaję jeżeli w ogóle coś to plusa :/ Ktokolwiek rozwiązuje zadanie na tabuli przez powiedzmy 5 min - dostaje 4. Gdzie sprawiedliwość? Nie zamierzam wylewać tutaj swoich żali ponieważ dzisiaj już zaatakowałem nauczycielkę krzesłem i mi ulżyło.
Poniżej przedstawiam Wam fotkę obrazującą zarówno filozofię mituwisizmu jak i systemu oceniania i bla bla bla. Po lewej moja praca, po prawej Kitraka. Enjoy.
niedziela, 11 października 2009
Opinia Tedego o Peji. // Lincz na koncercie Peji cz.2
Witam w deszczową niedzielę. Zamieszczam całkiem świeży materiał - wywiad z czołowym przedstawicielem polskiego hip-hopu (nie mówię, że jest najlepszy tylko, że jest w "reprezentacji") - Tede.
Pomimo, iż wygląda (i zapewne był wtedy) na zjaranego gada całkiem do rzeczy. Jako jeden z niewielu naszych "raperów" (bo wg mnie ten gatunek w Polsce wyginął niemal doszczętnie) sprzeciwił się (co ważne - publicznie) obronie Rycha Peji przez hip-hopowe środowisko.Nawet nagrał diss skierowany przeciwko Peji.
Zapraszam do obejrzenia trzech części wywiadu i do posłuchania dissa (nagrał 3 więc zapraszam na youtube). Swoje opinie proszę zamieszczać w komentarzach :)
Pomimo, iż wygląda (i zapewne był wtedy) na zjaranego gada całkiem do rzeczy. Jako jeden z niewielu naszych "raperów" (bo wg mnie ten gatunek w Polsce wyginął niemal doszczętnie) sprzeciwił się (co ważne - publicznie) obronie Rycha Peji przez hip-hopowe środowisko.Nawet nagrał diss skierowany przeciwko Peji.
Zapraszam do obejrzenia trzech części wywiadu i do posłuchania dissa (nagrał 3 więc zapraszam na youtube). Swoje opinie proszę zamieszczać w komentarzach :)
sobota, 10 października 2009
Magik, Rahim, Fokus czyli Paktofonika
Paktofonika. Legendarny skład na którym się wychowałem. Kinematografia, płyta która mnie wychowała. Jak byłem małym bajtlem to słuchałem kawałków z tego albumu dzień w dzień, przy śniadaniu (jeszcze na walkmanie!), w drodze do szkoły, w szkole, po szkole. Na swobodne słuchanie na magnetofonie mogłem sobie pozwolić tylko kiedy rodziców nie było w domu naturlich, ponieważ występowały tam niecenzuralne zwroty. Kampiłem się więc na słuchawkach. Moja przygoda z Paktofoniką trwa już prawie 10 lat. Niedługo będzie 9 rocznica śmierci Magika...
Postanowiliśmy z Kitrakiem i Patrykiem zagrać koncert ku pamięci Śp.Magika.
Dzisiaj odbyła się pierwsza próba. Jestem pozytywnie zaskoczony tym, że wspólna zajawka P F K nakręciła nas tak, że za pierwszym razem nawijaliśmy tak jak za dwudziestym. Zgranie stuprocentowe, może dlatego, iż każdy z nas przeżył fascynację Paktofoniką. Że codziennie i w podstawówce i jako gimnazjaliści rymowaliśmy teksty Fokusa, Rah'a czy Magika.
Koncert planowany jest naturalnie na grudzień. Byćmoże wypadnie na obchody Dni Praw Człowieka.
Jeśli wszystko wypali, na pewno wkleję tutaj plakat i oczywiście zapraszam Was gorąco. Odbędzie się w pewnej szkole na Warszawskiej Woli, gdy przyjdzie pora dam dokładniejsze namiary.
Mam zaszczyt przejąć kwestie Magika, Kitrak zajmie się Rahimem, Patryk - Fokusem. Dzisiejsza próba dla mnie jako kompletnego fanatyka Paktofoniki była czymś niesamowitym. Mogłem całkowicie serio nawijać do podkładów chłopaków z PFK. Na scenie, głośno. Intonować i przebierać rymami. Nie jak zwykle - do szczotki czy na przerwach w radio-węźle. Natomiast ten koncert to już spełnienie marzeń.
Dajcie znać jeżeli wśród Was, Czytelników mojego bloga znajdują się jacyś Fani.
Na koniec zapraszam na solowy popis Magika. Kto nie rozumie tekstu zapraszam na http://www.teksty.org/Kaliber_44,Plus_i_minus
środa, 7 października 2009
Przerwa
Ostatniego posta zamieściłem w piątek. Jest środa.
Nie piszę, ponieważ ostatnio nie mam czasu. Nie ma też spraw tak ważnych aby je bezwzględnie natychmiast tutaj zamieszczać.
Już niedługo nowa porcja postów, w tym pojawi się wątek...kulinarny :)
Pozdrawiam
Nie piszę, ponieważ ostatnio nie mam czasu. Nie ma też spraw tak ważnych aby je bezwzględnie natychmiast tutaj zamieszczać.
Już niedługo nowa porcja postów, w tym pojawi się wątek...kulinarny :)
Pozdrawiam
piątek, 2 października 2009
Klipy cz. 1 - Tool
U Cookiego na blożku pojawiła się wzmianka o klipie jednego z jego ukochanych zespołów). Już byłem w połowie pisania komentarza, aczkolwiek jeżeli napiszę to tutaj,będzie Wam prościej zaprezentować co proponuję.
Jeżeli mowa o sensownych klipach, to chciałbym przedstawić teledyski grupy Tool. Niesamowite animacje i grafika. Głęboko emocjonalnie, czasem aż strasznie.
Gorąco polecam tak klipy jak i sam zespół który mnie kładzie na kolana. Można powiedzieć, że każdy instrument gra jako prowadzący. Niesamowita dawka basu, wtórująca gitara, perkusja z genialnym wyczuciem i powalający wokal.
Poniżej zamieszczam wybrane klipy, abyście nie musieli szukać. Wuj Wilk zrobi wszystko za Was, oprócz naciśnięcia PLAY.
Tyle!
Jeżeli mowa o sensownych klipach, to chciałbym przedstawić teledyski grupy Tool. Niesamowite animacje i grafika. Głęboko emocjonalnie, czasem aż strasznie.
Gorąco polecam tak klipy jak i sam zespół który mnie kładzie na kolana. Można powiedzieć, że każdy instrument gra jako prowadzący. Niesamowita dawka basu, wtórująca gitara, perkusja z genialnym wyczuciem i powalający wokal.
Poniżej zamieszczam wybrane klipy, abyście nie musieli szukać. Wuj Wilk zrobi wszystko za Was, oprócz naciśnięcia PLAY.
Tyle!
czwartek, 1 października 2009
Sezon otwarty. Glany. Koncert
27 września, czyli w dzień koncertu Elektrycznych Gitar, postanowiłem uroczyście otworzyć sezon na glany. Wyciągnąłem z szafy moje piękne traktory i przywdziałem, licząc na przyzwoite pogo na koncercie [możecie się śmiać – pogo do elektrycznych gitar, ale jak ktoś lubi i chce się bawić (a takich się na koncertach zawsze znajdzie) można skakać] . I to koncercie nie tyle Elektrycznych Gitar, ponieważ gwiazdą wieczoru okazał się zespół Zacier. Melduję iż odbyło się solidne pogo. W miłej atmosferze, kto padł tego podnosiliśmy :) Jeden pan tylko stracił nos o barierkę, ale po chwili rekonwalescencji na ławce wrócił do brykania.
Odnośnie barierek to smutna rzecz, ponieważ , nie wiem – czy zespół czy organizator, zrobili pod sceną zamknięty pusty sektor dla nikogo, następnie miękkie krzesełka dla babć (na koncercie Elektryczne Gitary+Zacier???) następnie dopiero było miejsce do skakania, a nie pod samą sceną. Także aby Mnierosłaff van der Zacier dosłyszał nasze okrzyki ( w końcu wywiązał się dialog) musieliśmy wytężać gardziołka.
Glany zdały jak zwykle egzamin na 6, a deptani jęczeli, że są tylko w trampostrzałach. No cóż…
Podsumowując króciutko koncert:
Elektryczne Gitary – nieźle, profesjonalnie. Trochę przynudzali i brak kontaktu z publiką.
Zacier – genialny, acz krótki występ. Świetny kontakt z plebsem. Skocznie i bez ugrzeczniania.
Sandalles – totalny żal (posługując się słownictwem elo-młodzieżowym), „kolejny taki sam zespół”. Nic nowego. Każdą piosenkę zaczynają fajnie i mocno, następnie wokalista zaczyna śpiewać coś o tolerancji i równouprawnieniu (muzyka staje się delikatniejsza), a później krzyczy (wcale nie fajnie, muzyka średnio natężona). Ogólnie to brzmi i z muzyki i z tekstów jak Happysad tylko mocniejsze. Dużo gorszy Happysad tylko mocniejszy.
Jakby kto się pytał, moje glany to Steel 105/106 10 dziurkowe, oznaczenie [STEEL-012]. Gorąco polecam, super wygodne. Bardzo wytrzymałe. Jeżeli nie potrzebne Ci stukilogramowe czołgi Heavy Duty (czyli HD) to Steele są w sam raz. A widziałem sporo HaDeków które rozciapciały się sporo szybciej. Zachęcam do kupowania oryginalnych Steeli, nie „Stiili” albo „Styli”, bo są takie. Oryginały są droższe od 5-100zł (zależy jaki model, ale średnio 30zł więcej), ale wytrzymują wszystko, nie tylko chodzenie.
środa, 30 września 2009
Dyskusja odnośnie wyroku ws. Alicji Tysiąc (tagi: aborcja, kościół, szatan i zło)
Na blogu Cookie Monstera wywiązała się dyskusja w w/w sprawie. Jeżeli chcielibyście wyrazić swą opinię to zapraszam, a dla Autora bloga na pewno będzie miło poczytać i podyskutować.
Link obok a dla leniwych :
http://cookierides.blogspot.com/2009/09/wolnosc-sowa-dla-koscioa.html?showComment=1254316012723#c5792532653899322527
Link obok a dla leniwych :
http://cookierides.blogspot.com/2009/09/wolnosc-sowa-dla-koscioa.html?showComment=1254316012723#c5792532653899322527
Kącik pseudo-poetyczny , odcinek 2
Dziś zapraszam do lektury kolejnych wielkopomnych dzieł
Muzyka reggae to truskawki
Nie znali cierpienia
Potwór
Męczy go cisza
Reggae jest jak truskawki
Przejmujące
Nagość to bolesny wiatr
Wechnienie
to nicość
by Kitrak
Trochę z profilu
Obserwuję mrówki
Poszedłbym z Tobą
Na randkę do Auchan
Kupiłbym Ci
rękawice murarskie
Ty byś westchnęła
Tak! Tak!
Zielone szaleństwo!
Ekstaza!
agonia...
by Kitrak
Wieża Babilon
Ile zła na codzień
ile niezrozumienia
w słowach, w samych myślach
W końcu przyjdzie on
i spadnie deszcz,
a ja otwieram piwo...
...zapalam fajka
stoję na balkonie
i patrzę jak świat płonie
wracam, siadam
i oglądam telewizję
i patrzę jak świat legnie w gruzach
jak cofa się czas
jak człowiek się cofa
jak płonie świat
by Wilk
Mówiąc za siebie, nie za Kitraka - boję się tworzyć czegoś o poważnej tematyce, boję się, że nie podołam zadaniu i wyjdzie gówno. Dlatego ubieram wszystko w śmiech. Być może ktoś zauważy choć kroplę sensu w tym śmiechu, może namiastkę tego co mogłoby powstać.
To taki mój striptiz na dzisiaj.
Pozdrawiam.
Muzyka reggae to truskawki
Nie znali cierpienia
Potwór
Męczy go cisza
Reggae jest jak truskawki
Przejmujące
Nagość to bolesny wiatr
Wechnienie
to nicość
by Kitrak
Trochę z profilu
Obserwuję mrówki
Poszedłbym z Tobą
Na randkę do Auchan
Kupiłbym Ci
rękawice murarskie
Ty byś westchnęła
Tak! Tak!
Zielone szaleństwo!
Ekstaza!
agonia...
by Kitrak
Wieża Babilon
Ile zła na codzień
ile niezrozumienia
w słowach, w samych myślach
W końcu przyjdzie on
i spadnie deszcz,
a ja otwieram piwo...
...zapalam fajka
stoję na balkonie
i patrzę jak świat płonie
wracam, siadam
i oglądam telewizję
i patrzę jak świat legnie w gruzach
jak cofa się czas
jak człowiek się cofa
jak płonie świat
by Wilk
Mówiąc za siebie, nie za Kitraka - boję się tworzyć czegoś o poważnej tematyce, boję się, że nie podołam zadaniu i wyjdzie gówno. Dlatego ubieram wszystko w śmiech. Być może ktoś zauważy choć kroplę sensu w tym śmiechu, może namiastkę tego co mogłoby powstać.
To taki mój striptiz na dzisiaj.
Pozdrawiam.
wtorek, 29 września 2009
Kącik pseudo-poetyczny , odcinek 1
Wwwwwitam Witam Witam Witam :)
Dziś otwieram kącik w którym będziecie mogli przeczytać bazgroły moje oraz Kitraka i cieszyć się naszą głupotą.
Oto pierwszy z nich:
Drzewo
Dziś otwieram kącik w którym będziecie mogli przeczytać bazgroły moje oraz Kitraka i cieszyć się naszą głupotą.
Oto pierwszy z nich:
Drzewo
Czemu spijasz z moich oczu zew
Pada deszcz raniąc lustro oceanu
Tupot białych mew
Przechadzający się zmrok
Nie robi już różnicy
Łzy po prostu drążą skałę
Skała po prostu jest
Słucha.
by Wilk
Zachęcam do krytyki w komentarzach. Liryczne cuda powinny się pojawiać dość często.
niedziela, 27 września 2009
200
Wczoraj wybiło 200 odsłon mojego bloga. Wiem, że to w porównaniu z innymi jest to żadne osiągnięcie ale jednak...
...Chciałem podziękować każdemu czytelnikowi który zajrzał na tą stronę. Podwójnie temu który zostawił po sobie ślad - komentarz.
Zachęcam do zostawiania komentarzy. Dzięki nim możemy konfrontować swoje "widzimisie", nasze opinie, pokłócić się trochę. Tak, żeby było ogólnie przyjemniej. Komentarze pod postami przekonują mnie, że nie tylko ja czytam swojego bloga xD
Wielkie Dzięki
...Chciałem podziękować każdemu czytelnikowi który zajrzał na tą stronę. Podwójnie temu który zostawił po sobie ślad - komentarz.
Zachęcam do zostawiania komentarzy. Dzięki nim możemy konfrontować swoje "widzimisie", nasze opinie, pokłócić się trochę. Tak, żeby było ogólnie przyjemniej. Komentarze pod postami przekonują mnie, że nie tylko ja czytam swojego bloga xD
Wielkie Dzięki
Koncert Elektrycznych Gitar już DZIŚ
Witam Was jakże promiennie :)
Nie wiem dlaczego, czy mi się przyśniło, że tego posta zamieściłem w piątek (bo taki był zamiar) , czy mój umysł już mi płata figle, czy co. Nie zamieściłem :( W każdym bądź razie post na ostatnią chwilę.
O godzinie 16 w Parku Sowińskiego (na Woli) w amfiteatrze gdzie grali m.in. Sigur Ros, Kelis, Kult, Lady Pank, Waglewski i inni, wystąpią dzisiaj Elektryczne Gitary oraz Zacier.
Wstęp darmowy. Gorąco zachęcam do pojawienia się na koncercie :)
Nie wiem dlaczego, czy mi się przyśniło, że tego posta zamieściłem w piątek (bo taki był zamiar) , czy mój umysł już mi płata figle, czy co. Nie zamieściłem :( W każdym bądź razie post na ostatnią chwilę.
O godzinie 16 w Parku Sowińskiego (na Woli) w amfiteatrze gdzie grali m.in. Sigur Ros, Kelis, Kult, Lady Pank, Waglewski i inni, wystąpią dzisiaj Elektryczne Gitary oraz Zacier.
Wstęp darmowy. Gorąco zachęcam do pojawienia się na koncercie :)
piątek, 25 września 2009
Lincz na koncercie Peji
Pewnie słyszeliście już o wydarzeniu tak zwanym, które zaszło na koncercie Peji. Jak dla mnie Peja, jest żadnym raperem. Do rapu wniósł niestety nic, a jak widać cham i burak :P
A publika wcale nie lepsza. Może się ze mną nie zgodzicie,ale jak dla mnie to są zwierzęta. Paredziesiąt ludzi dających się sprowokować przez jednego gościa - Peję. Żaden autorytet. Dał hasło ze sceny, z góry. I mamy nierówną walkę. Rychu Peja mógł czuć się bezpieczny, bo jego honoru bronią "fani". Nieźle. To jest chore. Co debil może zrobić z debilami. Ale przykłady liczne mamy i w historii i na codzień. Niestety. Nic się nie zmienia, a zwierzęta pozostają zwierzętami.
Odnośnie zapytania z komentarza, wyjaśnię niejasności :) odnośnie mojego posta i całej sprawy.
Film uzyskałem z jakiejś witryny, wstawiłem w takim rozmiarze w jakim znalazłem. Sądzę,że nawet jeśli zasłania kawałek mojego wspaniałego bloga to na większym ekranie ogląda się lepiej :)
Napisałem krótkiego bulwersa, ponieważ założyłem że każdy co nie co słyszał w radiu/telewizji/dowiedział się z gazety itd. a film uzupełni jego wiadomości na ten temat. W zasadzie nie wymaga komentarza, ponieważ każdy widzi co na filmiku się dzieje.
W skrócie. Koncert rapera Peji. "Fan" pokazuje mu środkowy palec. Pan Wielki Raper uznał, że to plama na jego honorze, przerwał "występ" i w sumie reszta jest załączona w nagraniu. Lecą jakże wysokolotne przezwiska, Peja jeszcze odkrzykuje ze sceny "wiecie co z nim zrobić" i bydło rzuca się na chłopaka. Później jakże męski i odważny Peja rzuca sloganem "tak kończą frajerzy". Mam nadzieję, że Peja dostanie choćby wyyyyysoką grzywną (ojciec chłopaka wytoczył już przeciw raperowi sprawę). Nie wiem czy sobie poradzi, bo przecież (jeżdżąc wypasionym BMW M5)klepie i zarazem reprezentuje biedę.
A publika wcale nie lepsza. Może się ze mną nie zgodzicie,ale jak dla mnie to są zwierzęta. Paredziesiąt ludzi dających się sprowokować przez jednego gościa - Peję. Żaden autorytet. Dał hasło ze sceny, z góry. I mamy nierówną walkę. Rychu Peja mógł czuć się bezpieczny, bo jego honoru bronią "fani". Nieźle. To jest chore. Co debil może zrobić z debilami. Ale przykłady liczne mamy i w historii i na codzień. Niestety. Nic się nie zmienia, a zwierzęta pozostają zwierzętami.
Odnośnie zapytania z komentarza, wyjaśnię niejasności :) odnośnie mojego posta i całej sprawy.
Film uzyskałem z jakiejś witryny, wstawiłem w takim rozmiarze w jakim znalazłem. Sądzę,że nawet jeśli zasłania kawałek mojego wspaniałego bloga to na większym ekranie ogląda się lepiej :)
Napisałem krótkiego bulwersa, ponieważ założyłem że każdy co nie co słyszał w radiu/telewizji/dowiedział się z gazety itd. a film uzupełni jego wiadomości na ten temat. W zasadzie nie wymaga komentarza, ponieważ każdy widzi co na filmiku się dzieje.
W skrócie. Koncert rapera Peji. "Fan" pokazuje mu środkowy palec. Pan Wielki Raper uznał, że to plama na jego honorze, przerwał "występ" i w sumie reszta jest załączona w nagraniu. Lecą jakże wysokolotne przezwiska, Peja jeszcze odkrzykuje ze sceny "wiecie co z nim zrobić" i bydło rzuca się na chłopaka. Później jakże męski i odważny Peja rzuca sloganem "tak kończą frajerzy". Mam nadzieję, że Peja dostanie choćby wyyyyysoką grzywną (ojciec chłopaka wytoczył już przeciw raperowi sprawę). Nie wiem czy sobie poradzi, bo przecież (jeżdżąc wypasionym BMW M5)klepie i zarazem reprezentuje biedę.
Masa – relacja
Powiem tak, poszło szybko i gładko. Mało postojów, dość fajne tempo i parę „smaczków”. Na minus mogę zaliczyć tylko gościa (pieszego nie uczestniczącego w przejeździe) który w pewnym momencie trasy, postanowił chodzić po przejściu dla pieszych, drzeć mordę za przeproszeniem i „wyłapywać” rowerzystów. Myślałem, że obejdzie się bez przejechania podchmielonego jegomościa, ponieważ zszedł mi z drogi namierzając inną ofiarę. Jednak w ostatniej chwili zmienił zdanie i skierował się na mnie. Dałem po hamplach, a ten łapiąc mnie za kierownicę rzekł : „nie wizisz, że zielone jest??(chyba chodziło mu o czerwone) zatrzymaj się ku**a” i chciał mi przekazać zapewne inne cenne uwagi, ale znudziło mnie jego towarzystwo, wyszarpnąłem kierownicę i pokulałem się ze znajomymi dalej. Nic nie powiedziałem. (Natomiast Cookie po fakcie pouczył mnie co mówić w takich sytuacjach, (dzięki Cookie, jesteś Słita$ny! :*) a na serio to rzeczywiście – figurowaliśmy jako kolumna, a kolumna nie ma przymusu zatrzymywania się na światełkach. Mniej więcej tak to ujął).Zazwyczaj daję ludziom powiedzieć co myślą. Jeżeli nie są to wyżyny intelektualne to nie wdaję się w dyskusje. Chyba nie byłem pierwszy i ostatni ponieważ tu i ówdzie inni uczestnicy Masy „złorzeczyli” temu Panu.
Następnym spotkanym ale totalnym idiotą był totalny idiota w szarym sedanie, to był chyba stary opel omega. Nie wiem przed kim chciał się popisać ale urządził sobie na zakręcie drifting, prawie potrącając 5 naszych rowerzystów. Na szczęście się odsunęli w porę. Opony zapiszczały, a w ciasnym zakręcie cykliści przeklinali w duchu oraz zewnętrznie totalnego idiotę. Po nim zostało tylko niesmaczne wspomnienie i może ciche życzenie, że jadąc 70km/h bezpośrednio obok kolumny rowerzystów natknie się na policję osłaniającą przejazd, która akurat się tam znajdowała. Oby.
Jeśli chodzi o przyjemniejsze aspekty to na pewno pozytywna atmosfera. Tu i tam, przed Tobą i za Tobą słychać szuranie opony o oponę. Stosunki błotnik-opona również często widziane/słyszane. Nikt się nie burzył, jeśli się na kogoś wpadło. Nawet jeżeli część z naszych rowerzystów – grupa głośna – świstała, dzwoniła, bębniła, krzyczała, trąbiła… Jeżeli komuś przeszkadzało, westchnął pod nosem nie zwracając uwagi i nie psując atmosfery.
Piesi robili nam zdjęcia i ogólnie na finiszu zostaliśmy przyjęci jak Tour de Pologne. Dziesiątki wystawionych rąk po to by przybić pionę :D Oczywiście podjeżdżałem i klapałem łapa za łapą, grunt to zabawa i otwartość. Ludzie dziękowali i uśmiechali się. To było świetne. Kit. nawet powiedział : „ha, no nawet ja mogę się poczuć przez chwilę bohaterem”. W istocie było bardzo miło. Na końcu usłyszeliśmy, że było nas tysiąc-coś tam i podnieśliśmy nasze maszynki :) Następnie Jakiś facet (sprawdzam właśnie jak się nazywał… o jest!) Przemysław Owczarek zaprezentował nam fragmenty z jego tomiku poezji „Cyklist”. Było i o rowerach i o grzybach i o przyprawianiu mięsa – bardzo soczyście. Jak uda mi się gdzieś zdobyć choćby fragmenty, to oczywiście się nimi z Wami podzielę.
Zachęcam do brania udziału w Masie, bo przecież o to chodzi, żeby w Masie było jak najwięcej Masy. No i oczywiście się dobrze bawić, poznawać nowych i pozytywnych ludzi z tą samą korbą co my – rowerową :D
Dzisiaj Masa Krytyczna!
Jednak wolę zdychać na moich dwóch kółkach :) Dzisiaj, jak zwykle o 18 (nooo, powiedzmy że o 18, wiadomo, że się przeciąga ) wyruszymy podbijać puste ulice Warszawy – miejsce startu i zakończenia, oczywiście jak poprzednio Pl. Zamkowy. Mam nadzieję, że uda mi się cyknąć choć jedną ciekawszą fotkę.
Zapraszam wszystkich do dołączenia, bierzcie przyjaciół, swoje drugie połówki i tak dalej. Zapraszajcie każdego kto ma bajka, aby było nas jak najwięcej :) Polecam wziąć tylko cieplejsze ciuszki bo chłodnawo jest, a wieczorem to hu hu.
Do zobaczenia na trasie :D
Piątek...
Piątek… Piątek to wspaniały dzień, ale czy aby na pewno? „Piątek” jest to krótki metraż Studia (dajmy na to) Diabolic Team (pozdrawiam chłopcy :P ),a właściwiej Grzegorza Barańskiego i Roberta Kózki. Jeśli podobał Wam się „Dzień Świra”, spodoba Wam się również „Piątek”, zwłaszcza jeśli pamiętacie czasy liceum (lub do niego jeszcze uczęszczacie). „Piątek” to według mnie kawał solidnej roboty. Powstał nawet jego sequel. (I jak się właśnie dowiedziałem również „Piątek III” – wszystkie zamieszczę pod postem). Grzegorz Barański zabrał się nawet poważniej za film amatorski. Jeżeli jesteście ciekawi to zamieszczam również dzieło zespołu Bracia Grimm – „Białe zaczynają”.
Zapraszam do obejrzenia :)
Piątek :
Piątek II :
Piątek III :
Białe Zaczynają :
czwartek, 24 września 2009
Odrzucone
Dzisiaj zapraszam Was na solidną dawkę absurdu, która osobiście mnie rozwala. Don Hertzfeldt był naprawdę popapranym gościem, ale to jest to coś! Świetny rysownik który tworzy genialne animacje. Być może proste, ale rysunki mają swój odjechany klimat xD
Chciałbym Wam przedstawić „Rejected” („Odrzucone”). Nie ma sensu abym się rozpisywał ponieważ całe wprowadzenie zobaczycie na początku klipu.
środa, 23 września 2009
Piaskiem pisane :P
Pewnie większość z Was słyszała o rysowaniu/malowaniu piaskiem. Ta… ja też. Ale nie wiedziałem, że można za pomocą piasku robić takie cuda!
Ksenia Simonowa, dziewczyna z Ukrainy pokazała w ukraińskiej edycji programu Mam Talent, co można stworzyć…
…piaskiem. Jestem pod dużym wrażeniem. Wg. mnie jest to talent. Jakiś tam Blady Kris? Pff dajcie spokój. Na świecie jest milion lepszych beatboxerów, a w samej Polsce lepszych i skromniejszych :P
Wracając do Kseni to zapraszam do obejrzenia jej pokazu, zadbała o oprawę audio-wizualną i ogląda się naprawdę przyjemnie :)
poniedziałek, 21 września 2009
Moi Drodzy...
...Przepraszam, za to że każdy post zawiera błędy i że układ jest do d#py. Z tym filmem również nie wyszło. Po prostu nie ogarniam jeszcze wszystkiego. Przepraszam, iż posty nie ukazują się stale o danej porze. Mam mało czasu ostatnimi czasy, ale mam nadzieję, że nadal blog będzie odwiedzany. Możecie zaczynać przygotowania do skonfrontowania się z nowym porównaniem produktów. Tym razem poświęcę własne bebechy ponieważ nadciąga TANI NAPÓJ :P Stoi i czeka na mnie w sumie od tygodnia. Muszę zebrać siły i się z nim zmierzyć.
Małe piękne.
Dzisiaj chciałbym przedstawić Wam krótki film który zgarnął masę nagród w 2007 roku. Przyzwyczailiśmy się do pełnometrażówek (oglądanych w kinie lub nie :P) na które przeznacza się tryliardy dolarów. Zachęcam do spróbowania troszeczkę innego klimatu. Jak zwykle, wszystko można porównać do żarcia. Nie oszukujmy się, w restauracji która ma już swoją sieć i jest wielkokoncerniakiem jesteś szybko i syto „wypełniany”, równie szybko o takim posiłku zapominasz. Z drugiej strony mamy niepozorny barek, który często potrafi zaoferować dużo więcej. Oczywiście niektóre z kapitałochłonnych produkcji są wspaniałe, urzekające i zmieniają nasze życia. Natomiast cały geniusz polega na tym, aby uzyskać taki efekt za pomocą miniatury.
Zapraszam na pokaz filmu „What is that?”. Mam nadzieję , że τι είναι αυτό Wam się spodoba.
poniedziałek, 14 września 2009
Dready. A nawet dready a kask :)
Od sporszego już czasu chciałem sobie wykonać na głowie dready. Od jakiegoś już czasu myślę co zrobić z kaskiem full face, który jest świetny, tylko za duży na mój czajnik. Skojarzyłem te dwa niesamowite fakty i…
…robię sobie dready! Na razie czekam jednak na dogodny moment. Muszę zrobić sobie jeszcze „normalne” zdjęcie do dowodu i parę innych dupereli.
Jednak przyznacie, iż jestem genialny ponieważ zamiast wydawać 439 zł na upatrzony kask, to wydam ok.200zł (mógłbym za darmo ale chcę mieć zrobione solidnie :D nie obraź się K.!) na dready i będę mógł zapieprzać w posiadanym, pancernym hełmie :D
Grzecznie czekaliście na nowe posty to zarzucę Wam niespodziewankę w postaci 2 klipów.
W tą sobotę ja i Johnny postanowiliśmy urządzić sobie Nocny Rower. Tak, może to akurat w naszym przypadku powiedziane bo wypad trwał zaledwie do 00:00. Ale od początku, zaczęliśmy o 19…
…i pedałowaliśmy w kierunku Parku Szymańskiego na Woli. Fajna miejscówka na pokulanie we w te i we w te. Toż tam mnogo bajsyklowych ścieżków. Ponadto jest tam parę miejscówek dla początkujących Riderów do poskikania i skillowania :)
Johnny od razu uderzył na potężny jak na umiejętności przez nas prezentowane murek. Powtórzył zeskok 3 razy, podczas gdy jego amor piszczał i syczał z bólu. Ale nic się nie stało. Nabił parę punktów doświadczenia i mieliśmy ruszyć dalej atakować coraz to bardziej wyrafinowane przeszkody. Pierwszą z nich były 4 schodki znajdujące się 5 metrów od rzeczonego murka. Johnny pierwszy, ja tuż za nim. Gdy byłem podczas lotu astralnego z 4 schodów, John już czekał na dole… z przerzutką wbitą pomiędzy szprychy. Znowu :/ tym razem nie urwał się hak. Złamała się cała przerzutnia, i to w dwóch miejscach na raz. Ciekawe. Nie mamy pojęcia jak to się stało. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że Dżon gubi jakąś część na każdym wypadzie. Niesamowite.
No nic, Johnny znowu się poruszał na singlu i jakoś popedałowaliśmy do jego domciu. U Johnniego pograliśmy i podarliśmy ryja, próbując śpiewać Ozzyego – na balkonie :) Wymontowaliśmy przerzutkę z drugiego rowra Dżona (niezły burżuj nie?) i byliśmy bardzo szczęśliwi :D
Następnie udaliśmy się do mnie wyprowadzić piesy, ale mniejsza. W końcu…
Wyruszyliśmy! Nasza przyjaciółka noc czekała na nas od paru dobrych minut, my czekaliśmy na nią. Tylko nas dwóch i puste ulice. Świecąca co druga latarnia, koty na polowaniu, pojedynczy przechodnie. Przyglądaliśmy się tabliczkom, które niezwykle nas interesowały :) Eksplorowaliśmy ciemne zakątki naszej dzielnicy wjeżdżając na każdy nie do końca domknięty teren na który w dzień nie dało rady by się dostać. Ciekawe uczucie rozkoszowania się pustką i dreszczykiem tam „gdzie nie można być”, nic wielkiego, a jednak… nagle przerwane przez ujadanie psów które podbiegły, na szczęście tylko do siatki. Uff… Udaliśmy się pozwiedzać „dzielnicę przemysłową” przy Ordona. Dziwni ludzie tam są, powiadam Wam. Udało nam się wjechać na teren hurtowni spożywczych czy czegoś w tym rodzaju. Następnie ujrzaliśmy wielkie kominy, silosy. Niesamowity widok na wyciągnięcie ręki w mrocznej scenerii. Obok nas przejechał jakiś typ w ciemnym mafijnym Audi, oczywiście z jakimś nieszczęśliwcem w bagażniku. Wyminął nas i jechał – jak z naszych obserwacji wynikało – przerobić go na kiełbaski do zakładów mięsnych obok. Moje słowa tego nie wyrażają, ale byliśmy w szoku podczas gdy 3 wyjeżdżające ciężarówki po kolei chciały nas przejechać. Gdyby to nie była rzeczywistość - w której albo losowo masz spokój, szczęście lub wielkiego pecha – ale film, bylibyśmy zgubieni, ponieważ rowr Johna znowu postanowił odmówić posłuszeństwa. Tym razem zaprotestował łańcuch. Spędziliśmy więc 30 min przy pobliskiej latarni skuwając cholerny, złośliwy łańcuch.
Wróciliśmy do domu idealnie przed deszczem i bez większych sensacji. Morał z tego taki, iż muszę brać ze sobą aparat, który pozwoli moim fotkom opowiadać Wam więcej niż moje – z trudnością dobrane słowa. Fotki z komórki są cienkie, jeżeli nie tragiczne.
Nie mogę się doczekać następnego, naprawdę nocnego i mocnego wypadu. Nocnego Rowra!
Pod spodem fotkiBlow Job'a Joe Blow'a, złamanej przerzutki i walki ze sprzętem.
…i pedałowaliśmy w kierunku Parku Szymańskiego na Woli. Fajna miejscówka na pokulanie we w te i we w te. Toż tam mnogo bajsyklowych ścieżków. Ponadto jest tam parę miejscówek dla początkujących Riderów do poskikania i skillowania :)
Johnny od razu uderzył na potężny jak na umiejętności przez nas prezentowane murek. Powtórzył zeskok 3 razy, podczas gdy jego amor piszczał i syczał z bólu. Ale nic się nie stało. Nabił parę punktów doświadczenia i mieliśmy ruszyć dalej atakować coraz to bardziej wyrafinowane przeszkody. Pierwszą z nich były 4 schodki znajdujące się 5 metrów od rzeczonego murka. Johnny pierwszy, ja tuż za nim. Gdy byłem podczas lotu astralnego z 4 schodów, John już czekał na dole… z przerzutką wbitą pomiędzy szprychy. Znowu :/ tym razem nie urwał się hak. Złamała się cała przerzutnia, i to w dwóch miejscach na raz. Ciekawe. Nie mamy pojęcia jak to się stało. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że Dżon gubi jakąś część na każdym wypadzie. Niesamowite
No nic, Johnny znowu się poruszał na singlu i jakoś popedałowaliśmy do jego domciu. U Johnniego pograliśmy i podarliśmy ryja, próbując śpiewać Ozzyego – na balkonie :) Wymontowaliśmy przerzutkę z drugiego rowra Dżona (niezły burżuj nie?) i byliśmy bardzo szczęśliwi :D
Następnie udaliśmy się do mnie wyprowadzić piesy, ale mniejsza. W końcu…
Wyruszyliśmy! Nasza przyjaciółka noc czekała na nas od paru dobrych minut, my czekaliśmy na nią. Tylko nas dwóch i puste ulice. Świecąca co druga latarnia, koty na polowaniu, pojedynczy przechodnie. Przyglądaliśmy się tabliczkom, które niezwykle nas interesowały :) Eksplorowaliśmy ciemne zakątki naszej dzielnicy wjeżdżając na każdy nie do końca domknięty teren na który w dzień nie dało rady by się dostać. Ciekawe uczucie rozkoszowania się pustką i dreszczykiem tam „gdzie nie można być”, nic wielkiego, a jednak… nagle przerwane przez ujadanie psów które podbiegły, na szczęście tylko do siatki. Uff… Udaliśmy się pozwiedzać „dzielnicę przemysłową” przy Ordona. Dziwni ludzie tam są, powiadam Wam. Udało nam się wjechać na teren hurtowni spożywczych czy czegoś w tym rodzaju. Następnie ujrzaliśmy wielkie kominy, silosy. Niesamowity widok na wyciągnięcie ręki w mrocznej scenerii. Obok nas przejechał jakiś typ w ciemnym mafijnym Audi, oczywiście z jakimś nieszczęśliwcem w bagażniku. Wyminął nas i jechał – jak z naszych obserwacji wynikało – przerobić go na kiełbaski do zakładów mięsnych obok. Moje słowa tego nie wyrażają, ale byliśmy w szoku podczas gdy 3 wyjeżdżające ciężarówki po kolei chciały nas przejechać. Gdyby to nie była rzeczywistość - w której albo losowo masz spokój, szczęście lub wielkiego pecha – ale film, bylibyśmy zgubieni, ponieważ rowr Johna znowu postanowił odmówić posłuszeństwa. Tym razem zaprotestował łańcuch. Spędziliśmy więc 30 min przy pobliskiej latarni skuwając cholerny, złośliwy łańcuch.
Wróciliśmy do domu idealnie przed deszczem i bez większych sensacji. Morał z tego taki, iż muszę brać ze sobą aparat, który pozwoli moim fotkom opowiadać Wam więcej niż moje – z trudnością dobrane słowa. Fotki z komórki są cienkie, jeżeli nie tragiczne.
Nie mogę się doczekać następnego, naprawdę nocnego i mocnego wypadu. Nocnego Rowra!
Pod spodem fotki
poniedziałek, 7 września 2009
Sheesha : WĘGIELKI

Wszyscy (no prawie wszyscy) uwielbiamy spędzać czas w fajnym towarzystwie, z sensownymi (bardziej lub mniej) ludźmi. A kiedy już dojdzie do takiej zbieraniny, warto mieć to coś. Coś co robi furorę na imprezach, posiadówach, tańcach i baletach. Mowa o popularnej już u nas Sheeshy. Sheesha, shisha, nargila. Jak kto woli. Na pewno w przyszłości zamieszczę tekst traktujący bliżej o fajce wodnej natomiast teraz zapraszam na… porównanie!
Chciałbym (jak zwykle u mnie) przedstawić Wam porównanie, dwóch produktów o tym samym przeznaczeniu, a bez których żadna sheesha działać nie będzie. Chodzi o węgielki. Tak, właśnie węgielki. Przedmiotem testu został węgięl z rozpałką firmy „Three Kings” z Holandii ( 10 sztuk za 9 zł, pakowane w sreberko), oraz tak zwany „cocobrick” czyli węgielek kokosowy ( 0,80 zł za sztukę).
Węgielki służą do podgrzewania melassy (specjalnego tytoniu) który znajduje się we wnętrzu cybucha. Do podgrzewania podkreślam, nie palenia. Spalona melassa to zła melassa. Węgielki umieszcza się nad cybuchem najczęściej na folii aluminiowej (ze zrobionymi własnoręcznie dziurkami, mogą być wzorki :D ) opinającej cybuch, bądź na specjalnym „grillu”- metalowej podstawce z dziurkami. Dziurki są po to, aby powietrze które chcemy wciągnąć razem z dymkiem mogło bez oporów rozżarzać węgielek, przechodzić pomiędzy melassą i mieszać się z dymem. Tyle o technice w okolicach cybucha.
Było trochę teorii, teraz przejdźmy do porównania.
Zaczynam oczywiście od rozpalenia węgielków. Oba węgielki pod tym względem się znacząco różnią. O rozpaleniu węgla kokosowego w warunkach „zewnętrznych”, dajmy na to w parku – możemy zapomnieć. Chyba, że dysponujemy kuchenką turystyczną (wystarczy jeden palnik gazowy), grillem lub ogniskiem. Wtedy odpowiednio wkładamy węgielek pomiędzy rozżarzone elementy i w jakieś 8 min. powinien być gotowy (mowa o rozpalaniu w ognisku/grillu), na palniku może iść opornie – zwłaszcza gdy przeszkadza nam wiatr, ale myślę że przy dobrych patentach da się to zrobić w jakieś 18-22 minuty. Różne źródła i użytkownicy powiadają, że kokos rozpala się 20-30 minut. Mi udało się osiągnąć idealną temperaturę po ok.15 min na kuchence gazowej w domu (na zdjęciu widać rozpalanie). Jest to bardzo przyzwoity wynik. Spróbuję się dowiedzieć jaka dokładnie firma produkuje ten dokładnie węgielek, ponieważ kupowałem na sztuki, nie mam żadnego markowego opakowania.
Węgielek z rozpałką. Do jego rozpalenia wystarczy jedna! zapałka. Jeśli nie ma uciążliwego wiatru możemy z zapałką i draską w garści śmiało podjąć próbę rozpalenia „na szlaku”. Iskry rozpalającego się węgielka to coś niesamowitego, przynajmniej dla mnie. Takie malutkie prywatne fajerwerki : ) Węgielek sam się rozpala, wypada go odmuchać z każdej strony by zażarzył się powierzchnią na której chcemy go położyć. Jest gotowy po ok.3 min od zapalenia. Bardzo wygodne.
Oba węgle mają swoje plusy i minusy.
Kokosowy węgiel nie wydziela, żadnego dymu i nieprzyjemnego (duszącego!) zapachu rozpałki przy rozpalaniu. Nie wdychamy także tych szkodliwych substancji przy paleniu. Jest zdrowszy od węgla z rozpałką ponieważ osiąga niższe temperatury, dzięki czemu z tytoniu wydziela się mniej szkodliwych substancji. Coco efektywnie może się palić ponad 2 godziny ! :D Nie brudzi aż tak, popiół nie rozsypuje się tak tragicznie jak to bywa w przypadku konkurenta. No i oczywiście wspaniały smak melassy nie jest niczym zmącony (rozpałka czasami tragicznie psuje nasze odczucia i walory smakowe tytoniu). Czujemy jedynie naturalny smaczek. Co do wydzielanego dymu nie zauważyłem istotnej różnicy, jest to raczej sprawa ilości nałożonego tytoniu i jego świeżości (wilgotności).
Minusy kokosa to czas rozpalania w który jest tak długi, że możemy stracić ochotę na nargilę. Samo rozpalanie jest dużo bardziej kłopotliwe, niż w przypadku rozpałkowego. Trzeba też na niego często dmuchać aby zawsze był idealnie rozżarzony (ma mniejszą powierzchnię więc to bardzo istotne). Dłużej musimy czekać na podgrzanie tytoniu, ponieważ jego temperatura jest niższa.
Węgielek z rozpałką jest fantastyczny pod względem szybkości i łatwości rozpalania. Jak wspomniałem, można bez problemu poradzić sobie z nim nawet w parku przy wietrze. Jeżeli chcesz popykać, to podpalasz węgielek i za chwilkę jest już gotowy, to duży plus. Jeżeli jest nie używany, jest mniej kruchy od kokosowego, więc można go transportować bez obaw, że nie będzie czego zapalić.
Rozpałka to rozpałka. Coś za coś. Przy rozpalaniu dostajemy czarny dym, iskry i zapach (niekoniecznie miły ale bez przesady) rozpałki gratis. Smak melasy często ulega pogorszeniu, ale nie jest to na dłuższą metę tak uciążliwe aby przestać korzystać z usług rozpałkowca. Niestety czasami jest nie do wytrzymania i trzeba zakończyć sesję, lub chociaż zarządzić przerwę techniczną na rozpalenie nowego. Spalający się rozpałko wiec strasznie się rozsypuje, w efekcie czego popiół łatwo wpada przez dziurki do melasy. Jeżeli popielniczka jest dość mała to ryzykujemy przy przesuwaniu/ustawianiu węgielka , odpryski/iskry/popiół na podłodze lub co gorsza dywanie. Osobiście stosuję wszelkiej maści podkładki które zabezpieczają w jakimś stopniu przed niechcianymi dziurami w dywanie. Najlepiej sprawdza się oczywiście coś niepalnego. Na przykład metalowa taca czy tacka z piekarnika.
Korzystam z usług obu węgielków wg. potrzeb. Profesjonaliści zarzekają się, że tylko kokosowy jest godny użycia, dla nich najważniejsza jest przyjemność płynąca ze smakowania tytoniu. Węgielek kokosowy to zapewnia :) Ale nie obrażajmy się na rozpałkę, ponieważ w wielu sytuacjach okazuje się zbawienna.
Mam nadzieję, że cokolwiek wyjaśniłem, choć trochę zainteresowałem, ciut pomogłem w wyborze odpowiedniego napędu fajki wodnej.
W przyszłości zapraszam na szczegółowe przedstawienie sheeshy.
Coca-Cola TEST
Dzisiaj (również dzięki Peggy) miałem przyjemność spróbować kolejnego niemieckiego wyrobu. Tym razem padło na Coca-Colę. Zapraszam zatem do porównania z naszą Colą.
Puszki. Obie 330ml, czysty standard. Jak widać na zdjęciu, niemiecka jest wyższa i węższa od polskiej. Wyczuwalna jest również grubość blaszki – w przypadku niemieckiej jest cieńsza i bardziej giętka, podatna na wgniecenia. Dźwięk otwieranej puszki to dla mnie niesamowite przeżycie. Uwalniając nadwyżkę gazu w niemieckiej, słyszę pssyt dużo wyżej położony w skali niż przy otwieraniu polskiej puchy. Wydaje mi się że może to przez konstrukcję przestrzenną puszki (ale farmazony), a raczej wolne miejsce w którym może znajdować się gaz. W niemieckiej CO2 ma więcej miejsca wzwyż, a w polskiej panoszy się bardziej płasko. No wiecie mi o co chodzi. Również otwór przez który pijemy się różni w obu przedstawicielkach gigantycznego potentata. Chuda puszka ma większy, szerszy otwór – więc powinna się zatem szybciej odgazowywać. I tutaj zaskoczenie. Nie! Zostawiona na godzinę nadal smakowała dobrze :D Oczywiście część gazu uleciało, ale jednak w porównaniu z szerszą puszką to sukces. Puszki mają specjalne oznaczenia informujące nas, iż możemy je zwrócić. Za zwrot takowej dostaniemy 25 eurocentów, czyli bardzo przyzwoicie (u nas żuleria by się cieszyła). Ludzie więc nie wyrzucają takich puszek na trawę i nie zostawiają na ławkach. Wracają do sklepu, dostają złotówkę i uradowani wracają do swoich zajęć. A puszka wróci do przetworzenia. Sympatyczne i działa :)
Smak. Tak jak charakterystyczny pssyt był „lżejszy” w niemieckiej puszcze, tak samo jest ze smakiem. Możemy się rozkoszować kolejnym produktem który nie atakuje nas słabo rozpuszczonym koncentratem, tylko zaprzyjaźnia się delikatnym aromatem. Smak mogę określić jako niebieski, bądź błękitny. Dla polskiej Coli będzie to ciemna czerwień, okolice brązu. Tak bowiem określać je mogą syn esteci. Dla ciekawych, proszę wpisać w Google „synestezja”. Niemiecki produkt nie zbombardował mojego języka tysiącami wielkich bąbelków, co nawet niekiedy w przypadku polskiej Coli szczypie :P Tak jakby puszka niemiecka miała zamontowany dyfuzor, który rozbija bąble na mniejsze, ale rzeczywiście jest delikatniej. John Holy-Whisky opowiadał mi całkiem nie dawno, że jego hmmm… brat cioteczny? - który zamieszkuję barwną Danię – przyjeżdżając do Polski, kupuje całe zgrzewki dwulitrówek i zabiera wyjeżdżając do siebie. Ponoć tak nie smakuje im ich Cola, a nasza to złoto w płynie.
Zastanawiam się czemu tak samo jak w przypadku Nutelli, smak naszej jest bardziej wyrazisty. Czy mamy kubki smakowe potrzebujące naprawdę solidnego aromatu by cokolwiek poczuć?
Zachęcam do spróbowania wyrobu z Berlina. A zwłaszcza proponuję tym którzy wolą bardziej delikatne klimaty.
sobota, 5 września 2009
Jeśli zapytać,"co najbardziej mnie ostatnio denerwuje?" Odpowiedziałbym : larwy i facet z allegro.
Otóż ciepła pora i słoneczko powoli się kończy, powolnym krokiem nadciągają złocenia i brązy. Na drzewkach pojawiło się coś co mnie bardzo denerwuje. Jeszcze gdyby nie ta ilość to rozumiem. A chodzi o larwy. Chciałbym Wam przytoczyć ich nazwę łacińską, jej polski odpowiednik, opowiedzieć o tym kiedy wypadają okresy godowe i ich okresy wylęgu. Mógłbym ściemniać, że to Niestrzęp Głogowiec, Przędziorek czy też Ziemiórka. Niestety pomimo godzinnego internetowego poszukiwania i wklepywania różnych kombinacji słów : larwa, drzewo, liść, nitka itd. Nie udało mi się znaleźć ani jednej wzmianki o dręczącej Warszawę larwie. Dziwne skoro jest tego trylion pod każdym drzewem. Wg. Moich obserwacji te żółtawe larwy mają 3-4mm długości i ok.1.5mm szerokości. Najdłuższe widziane (zahaczone głową) niewidzialne nitki osiągały od spodu liścia czy gałązki jakiś metr. Ciekawe czy mój profesor od biologii wie cóż to za owad… Mniejsza, w każdym bądź razie, na każdej trasie oprócz tej do lodówki, kuchni czy toalety (czyli tej poza terenem mojego zamieszkania) napotykam te wredne istoty, które nie wiem w czym, ale mają cel przykleić się w jak największej ilości do mnie, do mojego ubrania, do moich psów. Później gdzieś w zagniocie koszuli wnoszę je do domu i są świadkami pisania tego tekstu.
Jeżeli wiecie jak się nazywa owy robaczek, to proszę o informację :) Zdjęcie próbowałem wykonać nawet dwoma telefonami, ale funkcja makro jest w nich po prostu jak Peja – reprezentuje biedę (uh,żarcik). Mój cyfrówek został pożyczony więc przykro mi :(
W temacie wspomniałem o Szanownym Panu z allegro, nie będę się rozpisywał bo nie ma po co. Zastanawiam się tylko w jaki sposób malutka paczka priorytetowa idzie do mnie miast 3 dni, to ponad 2 tygodnie ;/
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
















